środa, 5 sierpnia 2015

W ciemności

W ciemności

Daleko od starego gościńca, wśród wąskich zarośniętych duktów i ścieżek, między wykrotami umarłych pni, omszałymi, powalonymi konarami i pniami opasłych, sędziwych drzew, szedł wędrowiec. Cichy szum wysoko wyrośniętej gęstwiny boru zagłuszał jego i tak lekki, dyskretny krok. Jego obecność wtapiała się w otoczenie i niepodzielnie panujący półmrok. Zdawało się, że puszcza nie uznawała go za intruza, który ześle nań zagrożenie.
Wędrowiec nagle zauważył świecące, wpatrzone w niego kocie ślepia. Zaczaiły się przy wykrocie, w cieniu obalonego pnia. Przystanął pośrodku dróżki, niepewny reakcji kotowatego, ukucnął. Nie musiał jednak długo czekać. W zaroślach zamajaczyły krągłe, blade kształty podobne raczej do leśnych duszków niż zwierząt. Jednak kontury czarnych, długich uszu zdradziło pałaszujące w kępie trawska stadko zajęcy.
Władcami serca tej kniei od niepamiętnych czasów nie były żadne szlachetne jelenie, ani czarnofutrzaste odyńce, ani ogromne, krwistookie żubry i tury, ani też szybkonogie kozły, czy drapieżne watahy wilków, ale postrach całej puszczy - skoczne, śmiałe i nieustraszone ryśce - pochodzący z najdawniejszych czasów ostatni przedstawiciele prawie dwukrotnie większych od obecnie żyjących rysiów. Polowały zawsze samotnie. Swym cichym, kocim chodem, skradały się bezszelestnie na jenoty, cietrzewie, głuszce czy łanie, by niespodziewanym susem spaść na zwierza, wgryzając się weń. A jeśli ryś chybił w skoku i zwierzyna uchodziła mu cało, nigdy nie ścigał zdobyczy, lecz rozpoczynał krwawe łowy na nowo. I tak za każdym razem...
Drapieżnik o posturze wielkiego psa, rudawym tułowiu ozdobionym brunatnymi plamkami, wyłonił się z mroku. Sunąc z brzuchem przy glebie, skradał się ku zdobyczy. Był w nią tak zapatrzony, że nie przejmował się już niczym dookoła. Gdy zbliżył się na odległość paru kroków, dał dwa potężne susy, dopadł jednego z szaraków, chwytając go przednimi łapami, kły wbił w kark, przygłuszając krótki kwik ofiary. Kniazienie pozostałych zajęcy nie zaprzątały jego uwagi. Zabrał się do ucztowania.